Forum Depersonalizacja Strona Główna Depersonalizacja
Derealizacja
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja historia. Napady paniki, derealizacja, natręctwo myśli.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dzialmex




Dołączył: 11 Cze 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 19:41, 11 Cze 2014    Temat postu: Moja historia. Napady paniki, derealizacja, natręctwo myśli.

Witam serdecznie, mam na imię Adam i mam 18 lat. Cierpię na pewną odmianę nerwicy (po lekturze wielu artykułów i forów w internecie sam wystawiłem diagnozę, przez co ta niekoniecznie musi być w 100% trafna). Myślę, że aby najtrafniej nakreślić sytuację, w jakiej się znajduję, zacznę od opisania ostatnich epizodów z mojego życia.

Do ok. 18 roku życia wszystko przebiegało idealnie. Byłem pogodną osobą, która prawie nigdy nie odczuwała smutku. Nie miałem żadnego pojęcia na temat wszelkich dolegliwości psychicznych i nie do pomyślenia było dla mnie, by moja niezakłócona percepcja mogła się kiedykolwiek zmienić, a umysłem zawłądnąć lęki. Mój ojciec przeszedł przez 'załamanie psychiczne' (tak to określał) i nie opowiadał o tym wiele. Wiem, że przeszedł kilkutygodniową hospitalizację i brał różne leki, a obecnie po chorobie została mu tylko lekka hipochondria. W każdym razie uważałem to za pewnik, że mnie nigdy coś takiego nie dotknie. Zdarzało mi się upić lub też zapalić marihuanę, lecz było to tylko średnio raz na miesiąc lub dwa. Po marihuanie zdarzył mi się kilka razy tzw "bad tripy", czyli po prostu ataki paniki (hiperwentylacja, obawa przed uduszeniem i straceniem przytomności), lecz nigdy nie występowały one na trzeźwo. Po tych incydentach po prostu przestałem palić. Aż do ferii zimowych 2014 roku, kiedy zrobiłem największą w życiu głupotę. Przez ponad tydzień wyjazdu ze znajomymi codziennie paliłem po skręcie, co zainicjowało cały cykl późniejszych nieciekawych wydarzeń i ujawniło moją chorobę. Ostatniego dnia wyjazdu, kiedy byłem już trzeźwy przeżyłem pierwszy poważny atak paniki. Standardowo, sądziłem, że zaraz stracę przytomność, nie mogłem złapać powietrza, moje całe ciało drętwiało. Po ok. połowie godziny symptomy ustąpiły, ale problemy miały dopiero nadejść. Gdy obudziłem się następnego dnia, już w domu, miałem dziwne uczucie senności świata, tak jakbym obserwował go przez szybę. Nie będę się rozpisywał nad dokładniejszymi opisami, bo to było zwykłe odrealnienie po dużym stresie (szczęśliwie bez depersonifikacji). Wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze lęki w stylu "już nigdy mi to nie przejdzie", "zmarnowałem całe swoje życie przez głupi szczeniacki epizod" etc etc. Ciągłe analizowanie mojej percepcji i martwienie się tym tylko pogarszało/utrzymywało stan. Po jakimś tygodniu odrealnienie ustąpiło (wtedy myślałem jeszcze, że była to wina pozostałości thc w organizmie), lecz wróciło po ok 1.5 tygodnia przerwy, tym razem na dłużej. Życie z nim to było pradziwe piekło, każdego dnia zamartwiałem się, czekałem tylko aż pójdę spać i zaznam trochę ulgi. Drugi epizod z odrealnieniem nie przeszedł już natychmiastowo, tylko stopniowo zanikał, przez co nigdy nie byłem do końca pewien swojego zdrowia. Wtedy spektrum lęków znacznie się poszerzyło. Dołączyły do nich: -nie odbieram świata tak jak dawniej, przez co każde pozytywne wydarzenie 'omija mnie'
-jestem dużo mniej inteligentny, otępiały (a matura nadchodziła)
-czas leci dla mnie dużo szybciej, dni sklejają się w całość, przez co moje życie ucieka mi przez palce
-obecne objawy to początki poważniejszych chorób typu schizofrenia

Obecnie mój problem można chyba nazwać natręctwem myśli, bo gdy jestem ze znajomymi i nie myślę o symptomach (lub sobię ich nie wmawiam) to czuję się zdrowo. 4 miesiące zmagania się z odrealnieniem sprawiły jednak, że gdy jestem sam lub niczym zajęty automatycznie zaczynam wywoływać w sobie lęki. Przykładowo nadchodzą różne wakacyjne wyjazdy, z których się zupełnie nie cieszę, wręcz smucę, że nie przeżyję ich w 100% i zmarnuję kasę.

Nie byłem u psychologa ani psychiatry i gdyby nie było to konieczne, nie chciałbym brać żadnych silnych leków.

Podsumowując, jestem świadomy, że wszystkie moje lęki to wytwór mojej psychiki, każdy odbiera świat na swój sposób i wmawianie sobie, że ja odbieram go inaczej niż kiedyś to czysta głupota, lecz nie umiem przerwać tego cyklu. A, no i nie mówiłem o tym problemie rodzinie, jedynie przyjaciołom (nikt z nich nie miał podobnych doświadczeń, przez co trudno i mnie zrozumieć), co pewnie również działa na mnie negatywnie.

Ponadto jestem wdzięczny, że nie mam cięższych chorób, np. schizofrenii (wtedy bym się chyba zabił) lub ciężkiej nerwicy (czytałem o osobach, które boją się wychodzić z domu). Ataki paniki zdarzają się rzadko, umiem je zdusić w zarodku. Nie mam myśli samobójczych, lecz odczuwam zmęczenie życiem, czego nigdy nie miałem (przykładowo pojawiają się spontaniczne myśli zazdrości wobec starszych osób, że one mają już wszystko za sobą). Wciąż sporadycznie piję alkohol, co raczej nie pomaga na długi dystans, lecz chwilowo pozwala zapomnieć o lękach.

Drodzy forumowicze, co byście mi poradzili? Każde słowo pocieszenia i rada się dla mnie liczy. Dobijają mnie osoby, które na różnych portalach pisały, że mają podobne dolegliwości przez powiedzmy 15 lat, nie da się z nich wyjść i myślą o samobójstwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin