Forum Depersonalizacja Strona Główna Depersonalizacja
Derealizacja
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja Schiza ..

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
raptoR




Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Wto 22:42, 02 Mar 2010    Temat postu: Moja Schiza ..

Witam Ciepło Wszystkich.
Mam aktualnie 17 lat. Chciałbym wam trochę przybliżyć moją historie i opowiedzieć jak to wszystko było od początku.

Jako mały chłopak byłem bardzo energiczny i żyłem pełną parą.
Kiedy zaczął się okres nauki w gimnazjum, zacząłem poznawać nowych ludzi itp. (wiadomo jak to jest). Zawsze byłem ciekawski życia. W pierwszych miesiącach pierwszej klasy, doszły mnie słuchy o fajnym środku rozweselającym i w ogóle "dar z niebios" - Zioło. No to w skrócie. Nowi koledzy jaranie zioła, melanże, przygody.. To było dla mnie wymarzone życie. Miałem masę kolegów, byłem lubiany. I tak zleciał cały rok szkolny. Baka dzień w dzień. Jak ktoś z kumpli nie palił zioła przez 3 dni, to byłem pełen podziwu Smile Pewnego razu stojąc przed lustrem, zauważyłem, że pękają mi naczyńka w oczach. Po ziole to chyba standard. Kilka dni później, zauważyłem, że jakoś dziwnie patrzę na świat (na trzeźwo), jakby bomba nie chciała mi zejść. Przyznaję, że się cieszyłem. Ale w końcu doszedłem do wniosku, że: "No tak fajnie, że mam taką "fazę na oczach", ale trochę to mi już przeszkadza". Niedługo po tym (około 2 klasy gima) pokłóciłem się z kolegami, tracąc ich straciłem wszystko, co kochałem. Wszystkie przygody, wszystkich znajomych.. to wszystko nie było już takie same. Ale, żyłem dalej nie przejmując się jeszcze tym na serio. Przecież w każdej chwili mógłbym się pogodzić itp. Tylko, że zaczął się niespodziewany zwrot akcji, moi byli "przyjaciele", zaczęli mi psuć opinię, a że dzięki nim zdobyłem szacunek (który i tak mi wisiał, bo byłem luzacki) i przyjaciół. Nadszedł dzień kiedy siedząc na ławce z kolegami, jeden wykorzystał chwilę mojej słabości i przypomniał mi raz jak się z niego naśmiewałem, wjechał mi tak na psyche, że poszedłem do domu. Chodź od tamtego czasu minęły już 2 lata, to cały czas pamiętam jego słowa: "Weź wyjeb mi z całej siły w twarz, no dawaj, będziesz wiedział jak ja się wtedy poczułem". W drodze do domu, cała ta sytuacja mnie sparaliżowała, dotarło do mnie, że go zraniłem. Że ludzie zaczynają mnie lekceważyć, za błędy, które popełniłem w przeszłości. Idąc poczułem pisk w głowie, dostałem kręcioła, słyszałem własne bicie serca. Myślałem, że moja głowa zaraz eksploduje. Dojrzałem rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem, że byłem szanowany, że byłem lubiany przez całe miasto, że byłem kimś więcej niż przeciętny Kowalski. Doceniłem, to dopiero gdy to straciłem. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi. Moje życie obróciło się o 180 stopni. Z luzackiego chłopca, stałem się jakimś wielkim macho. Moje życie z imprezy, zamieniło się w jakąś walkę o przetrwanie i o szacunek. Stałem się poważny. Całej tej sytuacji towarzyszył mi straszny lęk. Zacząłem się izolować od ludzi. Życie zaczęło się toczyć, za przysłowiową "szybą", problem oczu potęgował moje nieprzyjemne doznania. Gdy patrzę na świat, to widzę, że nie jest on taki sam jak kiedyś. Wszystko się dzieje tak jakby nic mnie nie dotyczyło. W domu czuję ukojenie, gdy wychodzę do ludzi, to znów czuję okropny lęk i chodź od tamtego czasu zdarzenia minął już kawał czasu, to nadal "tracę głowę" wśród ludzi i nie ogarniam tego co się wokół mnie dzieje. Czuję się tak jakby, wybuchł obok mnie granat, a ja stoję ogłuszony.
Popadłem w apatię, mimo tego cały czas paliłem zioło, chyba z przyzwyczajenia i chęci pokazania, że jestem kozak, bo biorę narkotyki (co kiedyś gówno mnie obchodziło, co o tym sądzą inni). Lecz zamiast efektu rozweselającego, pogłębiało się tylko moje przygnębienie, miałem dziwne przemyślenia, nie czułem różnicy przed zapaleniem i w czasie jego działania. (bomba mi nie schodziła). Mimo to dalej paliłem, aż do końca 3 klasy gima. Przez jaranie doszły mi dziwne dolegliwości, czuję się obserwowany jakby cały czas mi ktoś deptał po piętach i patrzał na ręce. Przestałem się interesować własnym życiem, moje wartość spadła na dno. Dotknęła mnie depresja i leki. Gdy patrzę na niebo widzę mnóstwo białych kropek. Gdy jest ciemno jest tego 100 razy więcej. Do tego jakieś dziwne cienie. Mam podwyższone ciśnienie w gałkach ocznych. Próbowałem się leczyć u psychiatry, dostawałem leki (Ripolept, Setaloft, Depakine, Sulpiryd, Anafranil) i nic nie pomogło, w końcu zdecydowałem się na szpital psych; to jest czas do wycięcia z życiorysu, pierwszy raz zdecydowałem się na oddalenie, od mojego bezpiecznego życia w domu. Miejsce, to znajdowało się 300 km, od miejsca zamieszkania, więc rodzina miała mnie odwiedzać co tydzień. Ale nie wytrzymałem. Mój lęk wzmocnił się do maksimum. Płakałem, trzęsłem się, chciałem do bezpiecznego domu, czułem się tam zagrożony, bałem się tych ludzi.. Postanowiłem uciec na drugi dzień. Złapali mnie, gdy rozciąłem siatkę zabezpieczającą i wychodziłem przez okno. Bach! w pasy. Zastrzyki na uspokojenie. Spałem przez 3 dni, aż mnie odpieli. Odrazu do telefonu i powiedziałem wszystko mamie, przyjechała odrazu i mnie wypisała. Lekarzom zwierzyłem się, że miałem problem z marychą i czasami piję, aby się lepiej poczuć. A oni skierowali sprawę do sądu, za demoralizację..
Tak więc podsumowując.. Ja cały czas wegetuję, czekam na lepsze jutro, bez skutków. Straciłem wiarę w Boga, jestem zadeklarowanym ateistą, przez tę przemyślenia. Stałem się obserwatorem życia innych i filozofem. Cały czas rozmyślam.. Dzięki temu chyba jeszcze żyję, bo doszedłem do wniosku, że skoro Boga nie ma, to nie ma następnego życia. Więc lepiej, abym już żył na tym świecie i czekał, aż w końcu coś się zmieni, niżeli się poddać.
Co będzie dalej? Czy już do końca będę mieć "śnieg przed oczami", migrenę, lęk i depresję? Czy już do końca pozostanę bez swojego zdania i będę obserwować świat, który wydaję się być jak z bajki, i z za szyby? Czy cały czas, zwykłe słowo "głupek" itp. skierowane w moją osobę, będę analizować i zbierać się, do kupy po tej "obrazie", aż zapomnę? To straszne. Z pewnego siebie i z planami na przyszłość człowieka, stałem się samotną, czystą kartką. Mimo to nadzieja i doświadczenie, każe mi dalej wegetować (życiem to nie nazwę).. Kto wie, może jutro będzie lepiej?..
Chyba sam w to nie wierzę ..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mysterious




Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Wto 23:51, 02 Mar 2010    Temat postu:

Przyznam, że jak na 17 lat trochę już przeżyłeś...
Zacznę od końca Twojej wypowiedzi, albo nie... będę pisał chaotycznie.

Od razu widać, że zależy Ci na zdaniu i opinii innych, nawet jeśli pisałeś, że byłeś takim luzakiem itd, to stąd wzięło się zioło itd. Fajnie było być na fali, ale życie się zmienia. A nie pomyślałeś, że Ci ludzie nie byli tego warci? Problem nie musi leżeć w Tobie, więc może to oni się nie sprawdzili ? Zresztą ciągłe jaranie nie jest w mojej opinii wyznacznikiem przyjaźni, koleżeństwa itd. Sam też popełniłem ten błąd... Alko, fajki, melanże... to był jedyny sens życia... m.in. przez to obwiniam się za to, że za mało zrobiłem gdy moja mama chorowała ...

Ogólnie w wielu sprawach mamy podobne spostrzeżenia.
Sam też zajmuję się ostatnio rozkminianiem innych. Lubię patrzeć na wszystko z różnego np. psychologicznego punktu widzenia. Uważam to za korzyść, bo chociaż czymś się interesuję, szukam w sieci info o psychologii, podświadomości itd, itd.
Jeśli chodzi o Boga to też bywało różnie, ale chyba jak DR dało o sobie znać na poważnie to wszystko brałem racjonalnie. I stwierdziłem - Boga nie ma. I chyba nadal tak jest. Na pewno nie wierzę w to i uśmiecham się drwiąco na samą myśl o kościele, o katolicyzmie itd. Ale po przeczytaniu "Autoryzowanego wywiadu z Bogiem" zastanowiłem się, czy deizm nie jest mi bliski. Bóg jest, ale nie ingeruje w nasze życie. I nie widzę Go jako starszego dziadka, lecz jako pewną niewidzialną moc-energię. Polecam to przeczytać, bo jest to bardzo bliskie moim poglądom i jestem w stanie zaakceptować taki wizerunek Boga, m.in. dlatego, ze nie wierzę, że jesteśmy tylko kupą mięsa, która za xx lat się rozłoży pare metrów pod ziemią. Chyba jednak czymś więcej.

Dom... Dla mnie też jest oazą. Jak już nie mogę wytrzymać między ludźmi to marzę tylko, żeby wrócić do domu... tylko tyle. Chyba wiele z nas tak ma.

Co do nadzieji... gdybym jej nie miał, że kiedyś będzie dobrze to nie wiem, czy bym tu pisał... W sumie żyję jak automat, ale nie dam się wyrzucić z tego "życia" bo będzie już po mnie. Czasem każda czynnośc bywa walką, ale nie mamy wyjścia. Cały czas wierzę, że jutro, za tydzień, miesiąc, rok będzie lepiej. Muszę w to wierzyć! Na pewno jest coś dalej i choćby dlatego chcę żyć. Poza tym, dostaliśmy życie, to dar i trzeba z niego korzystać i je szanować. Na pewno jest coś dalej...

Obecnie zwisa mi opinia innych. To jedna z "zalet" DR. Myślę sobie " Mam ich głęboko..." i się uśmiecham jak psychopata - pomaga. Polecam, bo analiza wszystkiego co robią, myślą, mówią inni nie pomaga - wręcz przeciwnie.

Podstawa. Skończ raz na zawsze z ziołem. Odradzam też alko. To wszystko tylko pogłębia DR i jest źródłem samych problemów.

Szkoda, że jak dotąd nic Ci nie pomogło, ale nadal szukaj specjalisty, bo moim zdaniem wyleczenie DR, a co z tym się wiąże jakiejś nerwicy lub depresji jest wykonalne i jest kwestią trafienia na dobre leki i terapię. Szukaj!

Z tego co piszesz wnioskuję, że masz wsparcie w rodzinie. Tak? Jakie macie relacje?

Szkoła? Siedzisz w domu? Zmieniałeś szkołę? Spróbuj, może macie gdzie się przeprowadzić? Zacznij wszystko od nowa.

Aha, i napisz jak jest teraz. Tzn. jakaś terapia? Jak z ta sprawą? Bo nie łapię z tekstu jak jest w tej chwili.

Cholera... pisze to kilka minut i łapię zawiechę... coś stworzyłem, przeczytaj i napisz co myślisz i rozwiń obecną sytację.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mysterious dnia Wto 23:58, 02 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
raptoR




Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 11:01, 03 Mar 2010    Temat postu:

mysterious napisał:
A nie pomyślałeś, że Ci ludzie nie byli tego warci? Problem nie musi leżeć w Tobie, więc może to oni się nie sprawdzili ? Zresztą ciągłe jaranie nie jest w mojej opinii wyznacznikiem przyjaźni, koleżeństwa itd.


Pomyślałem i próbuję myśleć tak cały czas.. Nawet zdaję sobie z tego sprawę.. Jednak gdzieś tam głęboko we mnie, czuję ich brak.. Muszę śmiało przyznać, że ich kochałem, to było uczucie większe, niż miłość do kobiety, a nawet jeszcze silniejsze. Myślę, że traktowałem ich jak własnych braci. (były to 2 osoby). Zrobiłbym dla nich wszystko i byłem zdania, że oni tak samo.

Mimo, iż wiem że nie sprawdzili się w tej roli, to mimo wszystko w podświadomości pragnę wrócić do nich i aby wszystko było jak dawniej. Nie mogę się pogodzić z faktem, że to tak się skończyło.. Lecz prawda,(z którą nie chcę się pogodzić) jest taka, że tego nie da się już naprawić, bo straciłem ufność do ludzi, jestem ich niepewny, a zwłaszcza do tych dwóch osób.. Po prostu boję się, do nich zagadać itp. bo myślę, że to wszystko może się powtórzyć.. a ja chyba bym nie zniósł tego drugi raz.





mysterious napisał:
Bóg jest, ale nie ingeruje w nasze życie. I nie widzę Go jako starszego dziadka, lecz jako pewną niewidzialną moc-energię.


Mimo wielkiej chęci, do rozmowy na ten temat, wole się jednak powstrzymać od komentarza, ponieważ moim zdaniem nie jest, to temat do dyskusji Smile
Jest, to sprawa o tyle dotkliwa, że zakorzeniła się w naszych najgłębszych przekonaniach.. Których wolałbym nie podważać, bo potrafię przewidzieć jakie mogą być tego skutki Smile





mysterious napisał:
Obecnie zwisa mi opinia innych. To jedna z "zalet" DR. Myślę sobie " Mam ich głęboko..." i się uśmiecham jak psychopata - pomaga.


Osobiście nie udało mi się jeszcze odkryć tej, jakże kojącej zalety. Wręcz mam całkiem na odwrót. Gdzie kiedyś, wszystko spływało po mnie, jak deszcz po skałach, tak teraz trafia mnie prosto w serce. I właśnie, to uniemożliwia mi normalnie funkcjonować w życiu.





mysterious napisał:
Podstawa. Skończ raz na zawsze z ziołem. Odradzam też alko. To wszystko tylko pogłębia DR i jest źródłem samych problemów.


Skończyłem już rok temu. Na początku było trudno, odliczałem każdy dzień. Aż w końcu udało mi się od tego odciąć całkowicie. Powodem takiej decyzji, było to, że zdałem wreszcie sobie sprawę z tego, że to wcale mi nie pomaga, a wręcz pogłębia (tak jak mówisz) stany jakby to nazwać "psychotyczne". Zrobiłem, to też z myślą o problemach ze wzrokiem (tzw. śnieg optyczny) i pamięcią.

Jak do tej pory z oczami nic się nie zmieniło. Jedynie pamięć uległa poprawie (choć nie jest idealnie), kiedyś nie pamiętałem, po 2 godzinach po obiedzie, co było podane do stołu, o czym przed chwilą rozmawiałem itp. w chwili obecnej jestem w stanie przypomnieć sobie wspomnienia z przed ok. 3-4 dni. Więc jest spora poprawa.

A alkohol.. to źle mnie zrozumiałeś, on nie jest moją deską ratunku. Pijam rzadko, bo mimo iż stan po jego wypiciu, pozwala mi się zrelaksować, to jednak wyrabiam po nim zbyt śmiałe rzeczy. (chyba chcę w tym stanie wyładować co we mnie siedzi).

Tak jak w te wakacje wypiłem trochę za dużo i film mi się urwał. Obudziłem się na dołku, cały obolały.. Oczywiście nic nie pamiętałem. Później okazało się, że skakałem po masce PrywatnegO samochodu policjanta (nie po radiowozie! - i całe szczęście) Razz
Od tamtego czasu piję okazyjnie i w małej ilości. Mój jedyny nałóg, który mi został, to papierosy, kawa i yerba. Smile


mysterious napisał:
Szkoda, że jak dotąd nic Ci nie pomogło, ale nadal szukaj specjalisty, bo moim zdaniem wyleczenie DR, a co z tym się wiąże jakiejś nerwicy lub depresji jest wykonalne i jest kwestią trafienia na dobre leki i terapię. Szukaj!


Jak na razie, dałem sobie z tym spokój. Poczekam do 18 urodzin (jeszcze 4 miechy) i pójdę do specjalisty dla dorosłych, który posiada szerszy zakres leków. Ale już trochę się nałykałem tych kapsułek, więc nawet nie wiem, czy jest jeszcze sens się leczyć farmakologicznie, może czas spróbować jakiejś terapii ?



mysterious napisał:
Z tego co piszesz wnioskuję, że masz wsparcie w rodzinie. Tak? Jakie macie relacje?


Jakie relację? Chyba dobre, myślę jesteśmy fajną i zgraną rodzinką.
Są czasami chwile nerwów itp. ale to chyba każda rodzina tak ma. Zwłaszcza, że u mnie się nie przelewa. Nie mamy pieniędzy, toniemy w długach. Moja mama studiuję w płatnej szkole, dodatkowo przez 2 miesiące nie miała pracy, więc się zapożyczaliśmy, babcia ma słabą ręcine. Tylko dzięki temu, że rodzina, sąsiedzi i znajomi nam pomagają, to jeszcze jakoś funkcjonujemy w miarę.

Jeżeli chodzi o ojca, to nie mieszkam z nim od 7 roku życia. Poznał inną kobietę, moja mama się z nim rozwiodła. A on się wyprowadził. Tamtej zrobił dziecko (czasami do niego przychodziłem). Później poznał jeszcze inną kobietę i zostawił obecną i zrobił następnej dzidziusia.

Był zdolny, potrafił trzepać kasę. Ale był ostatnią szmatą. Co go skreślało.
Ostatni raz rozmawiałem z nim 1.5 roku temu, kiedy mnie pobił, od tamtej pory, uświadomiłem sobie, że nie warto go odwiedzać. (w ogóle to on powinien przyjeżdżać do mnie i się interesować, a nie ja do niego). Co zrobisz ? Smutne i tyle.

W te wakacje śmigło modelu samolotu RC (jego "tanie" hobby), odcięło mu rękę, był o krok od śmierci.

Gdy to usłyszałem, ucieszyłem się, że cierpi. Pewnie się mi dziwisz. Ale nie wiesz jaki on jest.. Zasłużył sobie na to .. Wiele ludzi okradł, oszukiwał, wykorzystywał, biję swoją kobietę i poprzednią też bił.. ( czego byłem świadkiem nie raz) Mam nadzieję, że mojej mamy nie uderzył. Bo ja dostawałem od niego nie raz.



mysterious napisał:
Szkoła? Siedzisz w domu? Zmieniałeś szkołę? Spróbuj, może macie gdzie się przeprowadzić? Zacznij wszystko od nowa.


Siedzę cały czas w domu. Przez swoje problemy zawaliłem 1 rok. I przeszedłem do innej szkoły o tym samym profilu i też nie wiem, czy uda mi się zdać. A przeprowadzić się nie mam gdzie, nawet nie ma na to środków. Moja siostra studiuję prawo w warszawie. Więc jakby się już tam ustatkowała. To może przygarnęła, by mnie. Może akurat tam znalazł bym fachową pomoc, w końcu to stolica..

Ale z resztą.. To tylko plany. Co będzie dalej? Tego nikt nie wie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mysterious




Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 16:17, 03 Mar 2010    Temat postu:

A z tymi przyjaciółmi to naprawdę koniec? Czy tak mocno zawiedliście się na sobie? Może jakby każdy przyznał się do błędu, przeprosił to mogłoby być inaczej?

Cytat:
Mimo wielkiej chęci, do rozmowy na ten temat, wole się jednak powstrzymać od komentarza, ponieważ moim zdaniem nie jest, to temat do dyskusji Smile
Jest, to sprawa o tyle dotkliwa, że zakorzeniła się w naszych najgłębszych przekonaniach.. Których wolałbym nie podważać, bo potrafię przewidzieć jakie mogą być tego skutki Smile

Słuchaj, ja nie boję się żadnego tematu, a wierz mi, że nie jestem żadnym wielkim głosicielem i propagatorem wiary w Boga Wink Po prostu jestem w stanie zaakceptować pewien obraz Boga, a raczej jakiejś siły duchowej, ale prawda jest taka, że przez DR miewam problemy z uczuciami. Więc chętnie podyskutuję, zwłaszcza, że np. pisząc z przyjaciółką zawsze neguję istnienie Boga i jakoś nie odczuwam jego obecności. Taka jest prawda. Po prostu - jakby Bóg istniał to wierzyłbym w jego obraz przedstawiony w tamtej książce. Gdyby... Bo też zastanawiając się nad tym wszystkim jakoś w to nie wierzę...

Cytat:
Gdzie kiedyś, wszystko spływało po mnie, jak deszcz po skałach, tak teraz trafia mnie prosto w serce. I właśnie, to uniemożliwia mi normalnie funkcjonować w życiu.
A próbowałeś w takim momencie przestać o tym myśleć? Ja w takiej sytuacji czasem zastępuję tę myśl inną, odrzucam tę - niszczącą moją osobowość i zajmuje się czymś innym. Z czasem udaje się skutecznie zapomnieć o tym co wcześniej głęboko rozpatrywałem i się przez to pogrążałem.

Cytat:
stan po jego wypiciu, pozwala mi się zrelaksować, to jednak wyrabiam po nim zbyt śmiałe rzeczy
Tak ma chyba każdy Wink Choć ja ostatnio nie piję wcale. Szczerze to boję się, że to spowoduje, że całkiem odpłynę i pogrążę się w DR.
Swoją drogą akcja z autem policjanta mocna Razz

Cytat:
Mój jedyny nałóg, który mi został, to papierosy, kawa i yerba. Smile
Aha, to rozumiem teraz Wink spoko. A próbowałeś rzucić fajki? Ktoś pisał na forum w temacie o nikotynie, że właśnie jak rzucił to łatwiej mi było wyjśc z DR. Może spróbuj? Nawet na kilka dni i zobacz jak będzie.

Cytat:
Jak na razie, dałem sobie z tym spokój. Poczekam do 18 urodzin (jeszcze 4 miechy) i pójdę do specjalisty dla dorosłych, który posiada szerszy zakres leków.
Chyba masz rację, jak dobrze trafisz to zaoferuje Ci coś więcej i może akurat to czego Ci trzeba, choć to jeszcze kawał czasu...

Cytat:
Gdy to usłyszałem, ucieszyłem się, że cierpi. Pewnie się mi dziwisz.
Nie - po tym co napisałeś. Nie przeżyłem czegoś takiego, więc nie będę pisał, że rozumiem etc, ale naprawdę współczuję.

Cytat:
Moja siostra studiuję prawo w warszawie. Więc jakby się już tam ustatkowała. To może przygarnęła, by mnie. Może akurat tam znalazł bym fachową pomoc, w końcu to stolica.
To dobry pomysł. Myślę, że w nowym środowisku z dobrą pomocą i mając przy boku częściej czy rzadziej, ale kogoś bliskiego byłoby łatwiej.

Ogólnie spróbuj rzucić fajki i zobacz reakcje organizmu, poza tym jakbyś brał jakieś witaminy... Magnez (nałogi, fajki, kawa zabierają z organizmu magnez, które jest bardzo ważny w działaniu układu nerwowego), witamina b6, potas pomagają. Ich niedobór może mieć negatywny wpływ na samopoczucie, funkcjonowanie organizmu itd... Podobnie mówią, że kozłek lekarski (waleriana) też może pomóc. Warto spróbować jak będzie u Ciebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
raptoR




Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Nie 16:46, 07 Mar 2010    Temat postu:

Co do kumpli, to - Tak z nimi to już koniec. Myślę że po 3 latach nie ma sensu do tego wracać.

A co do fajek, to rzucałem w minione lato, na miesiąc, nic nie pomogło.
Brałem też magnez i wit. C. - Ale to raczej nie w tędy droga.

Właśnie zaczęło mnie boleć oko, szukam kropli do oczu, otwieram pudełko, a tu mi wylatuje tabletka Xanaxu! xD

Pamiętam jak kiedyś jej szukałem i byłem w furii, że jej nie znalazłem. (przez tę wspomniane kłopoty z pamięcią).. A teraz już wiem gdzie ją schowałem ^^

Właśnie wziąłem sobie pół tabletki 1mg.

Trochę się zrelaksuję chociaż. Smile)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin