Forum Depersonalizacja Strona Główna Depersonalizacja
Derealizacja
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja historia, proszę o pomoc...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
emi grass




Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Wto 14:37, 09 Mar 2010    Temat postu: Moja historia, proszę o pomoc...

Witam wszystkich serdecznie.
Całkowicie przypadkiem dowiedziałam się ostatnio o tym forum i chciałabym opisać tutaj swój stan. Mam 24 lata i jestem kobietą. Wszystko zaczęło się jakieś 5-6 lat temu. Nie pamiętam dokładnie w jakim momencie ale pamiętam że od tego czasu nie zdarzyło mi się już nigdy normalnie żyć. Zastanawiałam się czy to może jest depresja ale w gruncie rzeczy mam chyba optymistyczne nastawienie do życia... Zaczęło się od problemów w kontaktach z ludźmi. Mimo iż studiuję i pracuję, co zmusza mnie do rozmowy z ludźmi nie potrafię tego robić szczerze albo nie potrafię tego robić w ogóle. Jest to ciężkie do wytłumaczenia i składa się na to wiele czynników: brak sensu w ogóle rozmowy z ludźmi, zezwierzęcenie się ludzi (ciężko mi patrzeć na ludzi jak np. jedzą), czy wstręt przed koniecznością poznawania nowych osób czy przebywania z nimi. Rozmowy służbowe w których powinnam aktywnie uczestniczyć tylko z pozoru wyglądają tak, że jestem zaangażowana. w rzeczywistości w każdym cichym momencie rozmowy zastanawiam się PO CO gadać o takich głupotach, albo nie myślę wcale. Nie umiem tez sobie poradzić z koniecznością jazdy środkami komunikacji publicznej czy robieniem zakupów w miejsach publicznmych. Nie jest to tak, że boję się ludzi, po prostu oni wszyscy są dla mnie jak schematyczne, wstrętne roboty no i nie chce mi się na nich patrzeć. Wiem, że problemem nie sa oni tylko to co jest we mnie... ale nie wiem jak to nazwać.

Jeżeli chodzi o codzienne czynności to chyba już nic nie ma sensu... Mimo świetnej rodziny, przyjaciół, chłopaka, bardzo wysokiego stanowiska jak na mój wiek, ilości kierunków na studiach które prowadzę nie umiem przestać myśleć o tym kłuciu w sercu, że nie umiem się angażować emocjonalnie w to wszystko. To jest zupełnie nierealne, tak jakbym była narratorem swojego życia a ciało załatwiało wszystkie prozaiczne sprawy. Walczę z tym i po paru latach tego letargu nauczyłam się mówić do siebie: PRZESTAŃ TYLE MYŚLEĆ - no i trzeba przyznać że raz na jakiś czas działa. niestety równocześnie poszłam bardzo w używki i nie umiem już od 3 lat spędzić wieczoru nie tłumiąc głowy mniejsza lub większą ilością alkoholu i trawki. Muszę się tumanić nawet przy oglądaniu telewizji... To jest takie dołujące... samo pisanie o tym wszystkim jest strasznie ciężkie.

Chciałabym żyć jak wszyscy ludzie, cieszyć się głupotami. Widzieć sens rozmowy np. o budującym się budynku obok czy nowym samochodzie szefa. Chciałabym umieć chodzić po ulicach tak jak kiedyś, oglądać witryny, wchodzić do sklepów bez konkretnego celu.
Wszelkie emocjonalne angażowanie ogranicza się do ewentualnej pomocy najbliższym i znajomym. A tak siedzę i myślę. O niczym i o wszystkim. I cały czas czuję to kłucie w sercu i boję się że moje życie przepływie w tym chorym stanie. Chciałabym pewnego dnia obudzić się rano uśmiechnięta, wypoczęta i żyć jak wszyscy. Funkcjonować, angażować się, myśleć o tym co się dzieje wokół a nie izolować się od wszelkich bodźców. Średnio na cały dzień 5% czasu spędzam na normalnym funkcjonowaniu myśleniu takim jakby hmmm... realnym a cała reszta to TEN BEZNADZIEJNY STAN, który do niczego nie prowadzi i odgania rzeczywistość. To jest naprawdę strasznie męczące i okropne. Bardzo się boję, że tak będzie już zawsze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mysterious




Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Wto 16:22, 09 Mar 2010    Temat postu:

Witaj!
Sam mam podobne odczucia i zapewne wiele osób na tym forum również. Dobrze, że sobie to uświadomiłaś, ale to dopiero początek. Wierz mi ja mam podobne odczucia i stany - nie jesteś sama.

Słuchaj...

1. Skończ z alko i trawką! Powodują one pogłębienie stanu! Maryśka często powoduje ujawnienie się DR ! Musisz dać sobie z tym spokój bo pogrążając się w nałogach nie wyjdziesz z tego. Alkohol, zioło pogrubiają tę niewidzialną ścianę między Tobą a światem. Taka jest prawda. Koniec z nałogami to jeden z wielu kroków do zdrowia.

2. Zapisz się do lekarza. Dobry psychiatra Ci doradzi, przepisze leki, zaproponuje terapię i będzie kierował ku zdrowiu. Myślenie o tym samotnie w domu nie pomaga... Idź do specjalisty, który Cię zrozumie jeśli dobrze trafisz i prędzej czy później pomoże wrócić do życia.

Sama pogrążając się w tych zaburzeniach nie poradzisz sobie. Nie wyzdrowiejesz, a używkami je potęgujesz. Czas wziąść się w garść i zawalczyć o swoje życie. Pomyśl sobie jak jest Ci teraz źle, jak tego nie nawidzisz, co czujesz gdy DR się objawia... Przykre prawda? Skieruj tę złośc przeciwko DR i zamień na energię do walki. Zastanów się jak pięknie byłoby być zdrowym... po prostu zwyczajnie, normalnie zdrowym - to chyba fundamentalny warunek wyzdrowienia i wystarczająca motywacja !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mysterious dnia Wto 16:25, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
emi grass




Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 14:56, 10 Mar 2010    Temat postu:

Witam,

Dziękuję za odpowiedz, bardzo mi pomogła w podjęciu drugiego kroku czyli podjęciu decyzji o leczeniu. Niestety nie potrafię na chwilę obecną zrezygnować z używek ale postaram się jak wszystko wróci do normy po wizycie u lekarza. Planuję zapisać się w przyszłym miesiącu. Mam nadzieje, że uda mi się w tego wyjść bo bardzo tęsknię za normalnym życiem. Wiele lat się zastanawiałam nad powodem przez który tak się dzieje i zawsze czułam, że podstawą może być ogromny stres jaki przechodzę na co dzień. Częste zmiany miejsc zamieszkania, stresująca do granic potęgi praca, przesadzone (teraz to stwierdzam) ambicje naukowe, śmierć bliskiej osoby, ciągłe życie w biegu, notoryczne zmiany otoczenia, problemy ze zdrowiem i wiele innych mogły sprowadzić do mnie do stanu w którym się znajduję. Na początku myślałam, że to jest dobre bo potrafię w ogóle nie wspominać o tych problemach i stresach dzięki czemu otoczenie było zawsze przekonane że mam się świetnie. Sama też o tym zupełnie nie myślę bo mózg "się wyłącza" i tyle, jestem profesjonalistką SmileSmileSmile Nawet teraz jak jestem w pracy to jakoś sobie nie zdaję z tego sprawy i tylko co jakiś czas przypominają mi o tym ludzie otwierający usta w moją stronę Smile Boję się tego, że skoro sobie uświadomiłam, że to choroba to będzie jeszcze gorzej, jak z samonapędzającym się kołem a ja już i tak straciłam wiele lat życia.
Żałuję też, że nie umiem przez to być spontaniczna jak kiedyś, też tak macie? Wszystko opiera się bardziej na bierności i czekaniu (na cos...?).

Dziękuję Ci jeszcze raz za wsparcie. Przewrotnie chyba się cieszę, że istnieje takie coś jak ta choroba, bo bałam się że jestem sama i po prostu nie umiem patrzeć "po ludzku na świat" i przeżywać z emocjami życia. Z pewnością to czego się dowiedziałam o tym jest moim najważniejszym odkryciem roku, bo dzięki temu mam szanse na powrót do realności! Już sama myśl o tym mnie tak cieszy, że są sekundy kiedy wracam na ziemie:) Krótkie ale są Smile

pozdrawiam serdecznie

p.s. pisałam tego posta 5 godzin... bo byłam zajęta myśleniem;-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mysterious




Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 15:46, 10 Mar 2010    Temat postu:

emi grass napisał:
Niestety nie potrafię na chwilę obecną zrezygnować z używek ale postaram się jak wszystko wróci do normy po wizycie u lekarza.

Tylko, że to bezsensu Razz Bo piszesz, że rzucisz jak lekarz pomoże, ale to działa odwrotnie, żeby sobie pomóc trzeba wyeliminować wszystko co może karmić DR... Więc męska decyzja Razz

Cytat:
Żałuję też, że nie umiem przez to być spontaniczna jak kiedyś, też tak macie? Wszystko opiera się bardziej na bierności i czekaniu (na cos...?).

Tak mam Wink Mija dzień po dniu, przed innymi udaję, że żyję, bo w sumie wszystko mam gdzieś, ale jakaś część mnie chciała by żyć i to mnie trzyma... Generalnie moje życie wygląda jak tani serial odcinkowy, gdzie poprzedni odcinek nie ma związku z każdym następnym, zaraz zapominam co się działo jakiś czas temu, budzę się znów ze świadomością DR, idę spać w nadzieji, że jutro będzie lepiej i czasem zmuszam się do życia... i tak w kółko. Zmieniają się tylko okoliczności, a główny bohater jest ciągle taki sam... Ja nie żyję, ja egzystuję...
I mam tak, że wszystko robię mechanicznie, do byle czego czasem się przygotowuję wg jakiegoś planu, żeby to po prostu odwalić. O spontaniczności już zapomniałem...

Cytat:
Boję się tego, że skoro sobie uświadomiłam, że to choroba to będzie jeszcze gorzej, jak z samonapędzającym się kołem a ja już i tak straciłam wiele lat życia.

Masz rację, ciągłe myślenie o DR nie pomaga, ja miałem jakiś czas temu kilka dni w ciągu których bez przerwy siedziałem w sieci i szukałem co mi może być. Myślałem, że zwariuję. Ale była z tego korzyść - uświadomiłem sobie DR. Teraz wolę żyć niż się pogrążać i myśleć o tym. Lepiej chyba myśleć jak wyzdrowieć i jak będzie po drugiej stronie tej szyby.

Cytat:
Już sama myśl o tym mnie tak cieszy, że są sekundy kiedy wracam na ziemie:) Krótkie ale są Smile

Dokładnie tak Smile

Cytat:
Przewrotnie chyba się cieszę, że istnieje takie coś jak ta choroba, bo bałam się że jestem sama i po prostu nie umiem patrzeć "po ludzku na świat" i przeżywać z emocjami życia. Z pewnością to czego się dowiedziałam o tym jest moim najważniejszym odkryciem roku, bo dzięki temu mam szanse na powrót do realności!

Ja też się cieszę, że nie jestem sam i że w końcu wiem co mi jest, bo dotąd miałem przeróżne tłumaczenia swoich jazd... DR nie było moim odkryciem roku, to było odkrycie życia.

Cytat:
pisałam tego posta 5 godzin... bo byłam zajęta myśleniem;-)
Tak już mamy, ja też piszę, za chwilę znów sprawdzam na co wogóle Ci odpowiadam Razz Czasem mam fazę to się produkuję, a czasem składam zdania słowami, bo nie wiem co wogóle chcę napisać Razz

Wytrwałości i powrotu do zdrowia ! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
emi grass




Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 11:56, 11 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
Tak mam Wink Mija dzień po dniu, przed innymi udaję, że żyję, bo w sumie wszystko mam gdzieś, ale jakaś część mnie chciała by żyć i to mnie trzyma... Generalnie moje życie wygląda jak tani serial odcinkowy, gdzie poprzedni odcinek nie ma związku z każdym następnym, zaraz zapominam co się działo jakiś czas temu, budzę się znów ze świadomością DR, idę spać w nadzieji, że jutro będzie lepiej i czasem zmuszam się do życia... i tak w kółko. Zmieniają się tylko okoliczności, a główny bohater jest ciągle taki sam... Ja nie żyję, ja egzystuję...
I mam tak, że wszystko robię mechanicznie, do byle czego czasem się przygotowuję wg jakiegoś planu, żeby to po prostu odwalić. O spontaniczności już zapomniałem...


Pięknie, pięknie to ująłeś! Sama lepiej bym tego nie zrobiłaSmile Dobrze się czyta Twój post, można wrócić na ziemie widząc, że są jakieś namacalne interakcje;-)

Nie sadziłam, że to nastąpi - dzisiaj się zapisuję do psychologa. Zawsze myślałam, że to miejsce dla słabych ludzi, ale teraz wiem, że są sprawy których samemu się zrobić nie da. Myślę, że życie ze świadomością że potrzebowało się takiej skrajnej i delikatnie można rzec nieoficjalnej pomocy jest warte powrotu do tego truelajfa. Nie? Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mysterious




Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 15:22, 11 Mar 2010    Temat postu:

emi grass napisał:
można wrócić na ziemie widząc, że są jakieś namacalne interakcje;-)

Co masz na myśli ? Smile

Cytat:
Myślę, że życie ze świadomością że potrzebowało się takiej skrajnej i delikatnie można rzec nieoficjalnej pomocy jest warte powrotu do tego truelajfa. Nie? Smile

Tak Smile

Cytat:
Nie sadziłam, że to nastąpi - dzisiaj się zapisuję do psychologa. Zawsze myślałam, że to miejsce dla słabych ludzi, ale teraz wiem, że są sprawy których samemu się zrobić nie da.

Gratulacje ! Smile Co do psychologa - to lekarz, tak samo jak boli Cię ząb to idziesz do dentysty, jak psychika Cię męczy - masz psychologów i psychiatrów, trzeba walczyć ze stereotypami, że właśnie są oni "dla słabych ludzi", świrów itd.

Daj znać o szczegółach kiedy wizyta itd Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
grzesiek 123




Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pią 1:35, 12 Mar 2010    Temat postu:

A ja polecam regularny wyczerpujący sport. W zdrowym ciele zdrowy duch. Wyświechtane przysłowie ale prawdziwe. Te kłucia w sercu i objawy depresyjno nerwicowe to najczesciej objaw mniej lub bardziej uświadomionego napięcia, które można rozładować właśnie przez sport. Mnie wypady rowerowe i bieganie przywróciły do życia, dały siłę i radość cieszenia siię zwykłymi rzeczami. Pozdrawiam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
emi grass




Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pią 13:50, 12 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
Co masz na myśli ? Smile

Przede wszystkim to, że lepiej się czuję pisząc na tym forum i otrzymując odpowiedzi. Znam tylko jedną osobę która również ma tą chorobę, tylko że nie wiadomo co u niego jest jej podstawą. A tutaj jest takich ludzi mnóstwo i takie rozmowy są bardzo pomocne. Szczerze to dopiero niedawno się dowiedziałam że to jest choroba, zawsze myślałam, że mam po prostu jakieś zaburzenia myślenia, koncentracji, postrzegania świata - jakby nie istniał, tylko istniało to wszystko we mnie. Parę lat temu pomyślałam również o tym, że to może być jakaś reakcja mojego mózgu na stres. Wiesz o co chodzi? że jakby się izoluje i skupia na własnych myślach i zajmuje mu to prawie cały dzień poza parunastosekundowymi powrotami Smile Ale nie znalazłam nigdie przyczyny tego stanu.

Masz jakieś fizyczne objawy? Ja słabiej widzę i mam nałożoną taką bardzo delikatną biała siateczkę z kropek która troszkę większymi niż to "śnieżenie" kawałkami mi miga, szczególnie widoczna gdy jest bardzo jasno czy ciemniej. Ciężko się wzrok nastraja. Poza tym ospałość, zmęczenie, ogólny słaby stan organizmu, czasem kręci mi się w głowie (szczególnie w bardzo stresujących sytuacjach, takie bardzo to jest dynamiczne: stres - zawrót głowy, 5 sekund mija i nie ma stresu i tylko serce szybciej bije i znowu wpadam w to mimo że przez parę sekund niewiele się zmieniło).
Robiłam sobie badania na wszytko co jest możliwe, myślałam, że może jestem chora na coś, ale wszystkie badania wyszły znakomicie. Potem myślałam, że to jakaś straszna depresja, ale jak to? Przecież w sumie mam się świetnie... Potem znowu, że chyba to jest NORMALNE skoro już tak mam, no ale przecież pamiętam jak to było w liceum czy jeszcze wcześniej no i cały czas czułam się obco, więc ta opcja tez nie wchodziła w grę. Jak w jakimś pojemniku. To nie jest tak, że ja myslę że ludzie obok nie istnieją, czy nie wierzę że to biurko stoi przede mną jak ludzie to opisują, tylko wiesz... jestem ja a dookoła świat. On się kręci swoim zyciem, trochę takim życiem pustym, i ja siedze tak jakby w sobie. Dwa nieintegrujące w siebie ośrodki. Tylko że to też nie jest introwertyzm! To jest tak, że ja mimo starań nie umiem się tak jakby z nim połączyć. Siedzę jakby pod wodą, wiesz o co chodzi? Czytałam tutejsze posty i zauważyłam, żę wiekszość osób to nastolatkowie, ludzie młodzi, którzy przezywają to przez krótki czas i wychodza z tego. jestem ciekawa czy jest tutaj ktoś kto ma te objawy i choruje przynajmniej od paru lat? czy mu się to nasila czy jest stałe? jak to leczył?

Generalnie te uczucia się ciężkie w opisie. Można napisać o tym milion książek a i tak zrozumie to tylko człowiek, który się z tym zmaga. Sama gdybym była normalnie "połączona" z tym światem i usłyszała od kogoś że ma taka przypadłość to bym pomyślała że: albo ma schizofremię, albo depresję, albo brak mu ruchu, albo jest cholernym emo i nich się weźmie za siebie do diabła i nie próbuje zwracać uwagi na siebie jaki to on jest outsider Smile Tylko że tutaj to jest choroba, która męczy i niszczy zycie (jesli takowe w ogóle istnieje). Zabiera wspomnienia i zostawia jeszcze większy mętlik w głowie, wywołany takimi dusznymi, bezcelowymi milionami godzin zamknięcia w sobie. Czasami jak palę fajkę przez okno i patrzę na tych szarych ludzi to im zazdroszczę bo to jest piękne że można żyć bez d/p czy d/r.

Może opowiesz jak to wygląda o sobie albo wskażesz mi posta w którym mogłabym sobie poczytać o Twoim objawach i jak sobie z tym radzisz?
Byłoby super.

Ważne jest samo uświadomienie sobie tego, bo to jest pierwszy krok w leczeniu. czuję się mądrzejsza o ta wiedzę, a przede wszystkim już wiem, że nie wyląduję w szpitalu na O/Z czy nie prześpię tego życia. Trzeba walczyć, szkoda kolejnych lat, szczególnie że to najlepsze lata życia!

Jutro postaram się napisać kiedy mam wizytę u lekarza SmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
emi grass




Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pią 13:57, 12 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
A ja polecam regularny wyczerpujący sport. W zdrowym ciele zdrowy duch. Wyświechtane przysłowie ale prawdziwe. Te kłucia w sercu i objawy depresyjno nerwicowe to najczesciej objaw mniej lub bardziej uświadomionego napięcia, które można rozładować właśnie przez sport

Mniej więcej w drugim roku choroby się zorientowałam że to pomaga na nerwicę, stąd właśnie uprawiam pewien sport ekstremalny i basen 2 razy w tygodniu po 2 godziny. To faktycznie pomaga, człowiek dostaję dodatkową siłę. U mnie niestety tylko tyle, objawy nie ustępują - są nadal takie same. Może gdybym zaczęła wcześniej...
Dlatego szukam dodatkowych możliwości leczenia.
pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mysterious




Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pią 15:58, 12 Mar 2010    Temat postu:

Ja też zanim zdefiniowałem co mi jest miałem różne przypuszczenia Very Happy
a) jestem wybrańcem Boga
b) mam deprechę, schizę czy inne świństwo,
c) jestem nieśmiały, zamknięty w sobie
d) ... itd itp

Cytat:
Masz jakieś fizyczne objawy? Ja słabiej widzę i mam nałożoną taką bardzo delikatną biała siateczkę z kropek która troszkę większymi niż to "śnieżenie" kawałkami mi miga, szczególnie widoczna gdy jest bardzo jasno czy ciemniej. Ciężko się wzrok nastraja. Poza tym ospałość, zmęczenie, ogólny słaby stan organizmu, czasem kręci mi się w głowie

Mam śnieg optyczny, powidoki nieraz i ogólnie wzrok - kiedyś myślałem że to od kompa Very Happy
Fizycznie też się z tym wiąże jakaś ospałośc i zmęczenie, ale polecam sport. Dzięki siłowni czuję większego powera, dziś po niezłym wysiłku na wf miałem wyjątkowo dobry nastrój, choć i tak przez DR wykorzystałem go na jakieś 25 %

Cytat:
Siedzę jakby pod wodą, wiesz o co chodzi?

Doskonale wiem Smile Coś mnie oddziela od reszty świata... Sam się dziwie jak ja jeszcze żyję... czasem jak sobie uświadomię rzeczywistość to tak jakby ktoś inny za mnie żył, wszystko tak jakby poza mną itd, ale jakoś nie mam wtedy świadomości... Dziwie się, że nie zabiłem się jeszcze jeżdżąc autem, to naprawdę mnie dziwi.

Cytat:
Sama gdybym była normalnie "połączona" z tym światem i usłyszała od kogoś że ma taka przypadłość to bym pomyślała że: albo ma schizofremię, albo depresję, albo brak mu ruchu, albo jest cholernym emo i nich się weźmie za siebie do diabła i nie próbuje zwracać uwagi na siebie jaki to on jest outsider Smile

Super to ujęłaś Very Happy Dokładnie tak jest, w tym i wielu podobnych przypadkach cokolwiek powiedzieć i zrozumieć może tylko ten kto to przeżył. Skok na bungee to cudowne przeżycie. Nigdy nie skakałem, więc jak mogę to stwierdzić? To samo z DR, można powiedzieć że to budzi takie i takie uczucia itd, ale kto tego nie przeżył to nic nie wie.

Cytat:
Czytałam tutejsze posty i zauważyłam, żę wiekszość osób to nastolatkowie, ludzie młodzi, którzy przezywają to przez krótki czas i wychodza z tego. jestem ciekawa czy jest tutaj ktoś kto ma te objawy i choruje przynajmniej od paru lat? czy mu się to nasila czy jest stałe? jak to leczył?

Poczytaj więcej forum, ja chyba całe przeczytałem Razz Są naprawde różne przypadki.

Nie opisałem jeszcze swojej historii na forum, ale w weekend to zrobię Smile

Jak coś to zajrzyj poniżej...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mysterious dnia Pią 16:24, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin