Forum Depersonalizacja Strona Główna Depersonalizacja
Derealizacja
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Choroba po narkotyku, lekach, a może i nie?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Polerka




Dołączył: 15 Kwi 2015
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 13:47, 15 Kwi 2015    Temat postu: Choroba po narkotyku, lekach, a może i nie?

Cześć wam wszystkim.

Nie mam żadnej stwierdzonej choroby ani nic, ale o wszystkim opowiem. Może kogoś zainteresuje, może ktoś coś pomoże. Ale w skrócie.

Mam niecałe 17 lat. Derealizację podejrzewam u siebie od września zeszłego roku... Od początku.
Mam jeden, wielki, ogromny lęk, który (jak mi się wydaje) steruje moim całym życiem. Jest to lęk przed śmiercią. Całkowicie uzasadniony, całkowicie normalny i ludzki. Zaczął się on już jak byłam mała, jeśli miałabym dokładnie wyliczać, to towarzyszy mi już z 8-9 lat. Ot, dziecko nagle pomyślało, że śmierć jest straszna i nieunikniona. Kiedyś dostawałam wręcz napadów paniki, dzisiaj już trochę mniej, to nie znaczy, że on jakkolwiek osłabł.

Jednak to jeszcze o niczym nie świadczyło, bo żyło mi się z tym całkiem ok, po prostu "nie myśleć o tym codziennie" i już, życie normalnie się toczyło (znaczy, w głowie jeszcze wtedy nie zaczynały mi się jakieś schizy).
W klasie III gimnazjum zaczynałam mieć jakieś schizy, kompletnie znikąd. Myślałam o różnych światach, że w nich przebywam, że się do nich zagłębiam, te światy są kolorowe i szczęśliwe, i można się do nich dostać, każdy może, ponieważ umysły wszystkich są jakoś połączone(...?). Nawet nie wiem o co mi chodzi. Ale czasem te światy bywały złe, były w nich wojny i była śmierć. Miałam tak przeważnie przed zasypianiem.

Ale to niekiedy zaczynało odchodzić, więc wszystko dalej było ok. Wtedy jeszcze nie miałam uczucia, że moje ręce nie należą do mnie.

Rok temu z koleżanką zapaliłyśmy jakąś dziwną mieszankę. To był pierwszy jakiś poważniejszy eksperyment, oczywiście skończył się dla mnie fatalnie. Na początku mówiłam, że nic nie czuję, ale jak się w pewnej chwili zaciągnęłam, tak chyba odleciałam z tego świata. Przestałam kompletnie czuć swoje ciało, dostałam wręcz ataku paniki, czułam, że się duszę, że nie jestem tutaj i teraz, moje myśli oscylowały wokół przypomnienia sobie całego życia, żeby przypomnieć sobie, kim jestem, a serce chciało mi wyskoczyć.
Krótko mówiąc, ziściły się wszystkie moje obawy, które towarzyszyły lękowi przed śmiercią - np. brak czucia, poczucie oderwania od świata, brak kontaktu z otoczeniem. To wszystko trwało 10 minut. Byłam wtedy w domu. Potem, brzydko mówiąc, koleżankę wygoniłam, usiadłam do laptopa i potem poszłam normalnie spać. Rzecz działa się w lutym.

Jednak i to nie przesądziło o chorobie! Kilka miesięcy później czułam się dalej całkiem normalnie, ot, czasem pomyślałam że było strasznie, i tyle.

Miałam trochę burzliwe życie. Od września wszystko miało się unormować, miałam skupić się tylko na szkole, domu i znajomych, bez innych zmartwień. Wspomnę tylko, że mam niedoczynność tarczycy, codziennie biorę euthyrox, który, jak mi się wydaje, okropnie potęguje te uczucia.

Wtedy... tak jakby... natłok tego wszystkiego w poprzednich latach we mnie uderzył. Naprawdę. Nagle zaczęłam myśleć, że zaraz znowu będę się czuła jak w lutym - odrealniona. Myśli o śmierci przybrały na sile. Przestawałam czuć swoje ręce, nogi. Myślałam (w zasadzie wszystko co tu opisuję, utrzymuje się po dziś dzień), że mdleję, zaraz zemdleję, zasnę i się nie obudzę. Że nie jestem sobą, nie mam poczucia bycia tu i teraz, nie czuję, że siedzę na krześle, nie czuję, że coś trzymam w rękach. Obraz dookoła jest płaski. Przedmioty oddalają się i przybliżają, nie mam poczucia ich statyczności. Boję się, że gdzieś ktoś może mi czegoś dosypać, do jedzenia, picia, że ten stan powróci. Widzę rzeczy, wzory których nie ma. Wszyscy ludzie są kopią, może to jeden człowiek w kilku ciałach? Wszyscy tacy sami. Moje ruchy są powolne, ociężałe. Nie mogę skleić obrazu w całość, tak samo jak i lokacji. Może ja dawno umarłam, albo śpię, i zaczęłam czuć tą ścianę, przez którą nie mogę się przebić. Codziennie się czegoś boję, codziennie czuję stres. Mam natłok myśli, potrafię bełkotać bez sensu.

Poszłam więc do leczyć! Usłyszałam, że to zwykła depresja, dali mi jakiś lek, jednak go nie brałam, po tym jak psychiatra mi powiedziała, że przez 3 tygodnie będę nie do życia, bóle głowy, brzucha, wymioty, zawroty głowy i nie będę mogła wstać z łóżka i wyjść z domu, ale po tych 3 tygodniach wszystko będzie ok. Odpada. Chodzę do szkoły, gdzie siedzę po 8-9 godzin, nie mogę być tam ledwo żywa i latać co chwila do łazienki.

Nie wiem co robić. Na jakąś terapię muszę pewnie czekać jeszcze ze 2 lata, myślałam już nawet, żeby iść prywatnie, za przeproszeniem - wysram się z pieniędzy, ale nie będę czekać kilku lat, zanim komuś będzie się chciało stwierdzić, co mi jest.

JEŚLI DOTARLIŚCIE DO TEGO MIEJSCA, TO GRATULACJE! Cool Niech moja historyjka będzie też przestrogą. Ja na razie potrzebuję pomocy, nie mogę tak żyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Depersonalizacja Strona Główna -> Moja historia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin